Co ma wspólnego z tematem podcastu terapeuta na NFZ, ile zapłaciłem za jingiel i dlaczego kiedyś to były czasy, a teraz jeno sromota.Jestem na - Spotify: htt I wszyscy się śmieją i wszyscy się dziwią, że taka moda była, że kobiety nie nosiły spodni, a buty się miało jedne (i to tylko jak się dobrze urodziłeś), a nie zamawiało hurtowo z deezze, bo black friday i tanio. Dziwimy się temu, co minęło, szczególnie teraz, kiedy czas pędzi jak szalony i dekada od dekady diametralnie się Nagle te same płatki kupujemy z wielkim napisem "gluten free". Wspaniale. Przecież one zawsze były bezglutenowe, po co więc teraz takie cyrki. A no odpowiedź jest tylko jedna. "Kiedyś to były czasy!" Nikt nie zwracał uwagi na to czy coś jest "gluten free" i czy jest to produkt bez laktozy. O tym mogłabym napisać akurat całkiem Aha, jakieś odklejony widealizowany obraz przeszłości.. Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów Kobiety dalej dbają. To że na wykopkach o takich nie piszą nie znaczy że tak nie jest. to że spotkałeś szona, nie znaczy ze wszystkie od razu są szonami. . W tym roku dwudziesty siódmy krzyżyk – czy to już starość? Ktoś powie, że tak, inny, że nie, chociaż ja sam mam do tego dość ambiwalentny stosunek. Niemniej widzę sam po sobie, że im jestem starszy, tym coraz mniej potrafię się ekscytować. Tak jak kiedyś nie ekscytują mnie już na przykład Majory, chociaż jeszcze kilka […] W tym roku dwudziesty siódmy krzyżyk – czy to już starość? Ktoś powie, że tak, inny, że nie, chociaż ja sam mam do tego dość ambiwalentny stosunek. Niemniej widzę sam po sobie, że im jestem starszy, tym coraz mniej potrafię się ekscytować. Tak jak kiedyś nie ekscytują mnie już na przykład Majory, chociaż jeszcze kilka lat temu na każdą taką imprezę czekałem z wypiekami na twarzy. Powtórzę więc pytanie – czy to już starość? Cóż, ja sam wolę myśleć, że to raczej zmęczenie materiału, spowodowane różnorakimi czynnikami, nad którymi chciałbym się tutaj pochylić. Nie zabraknie oczywiście porównań do innych bijących rekordy popularności gier, które wyraźnie zobrazowały w jaki sposób utrzymywać ciągły hype związany z najważniejszymi turniejami na scenie. Zacznijmy może od… nudy. Kiedyś pojedynki, takie jak np. Astralis z Teamem Liquid czy też MIBR z FaZe Clanem budziłyby o wiele większe zainteresowanie, bo byłyby czymś wyjątkowym. W dzisiejszych czasach natomiast, gdy niemalże każdego tygodnia odbywa się jakiś międzynarodowy lan, spotkania takie nie są już żadnym świętem. To po prostu kolejna odsłona tej samej rywalizacji, która najczęściej przywodzi do głowy myśl „znowu”, a nie „nareszcie”. No bo ile można emocjonować się występami tych samych zawodników – magii w tym za grosz, bo co z tego, że w półfinale Majora drużyna x podejmie zespół y, skoro ich starcie na przestrzeni minionego miesiąca widziałeś już trzykrotnie? W League of Legends o czymś takim nie ma mowy, bo tam rywalizacja przez większą część roku toczy się tylko w obrębie danego kontynentu, więc mecze takiego G2 Esports z Royal Never Give Up uświadczymy co najwyżej na Worldsach lub Mid-Season Invitational. Ergo najlepsi mierzą się ze sobą tylko na tych naprawdę najważniejszych turniejach, będących podsumowaniem całego półrocza. A wszystko dlatego, że Riot ma pełną kontrolę nad organizowanymi w swojej grze imprezami, czego akurat o Valve w przypadku CS:GO powiedzieć nie można. Bo tutaj doprowadzono do sytuacji, w której każde kolejne zawody próbują być kolejnym Majorem, fundując nam atrakcyjną otoczkę czy też najmocniejsze drużyny, ale przez to wszystko właściwy Major nie zachwyca już tak bardzo. Miałoby to wszystko może sens, gdyby wzorem Doty występy na tych eventach miały związek z późniejszym awansem na CS:GO Major Championship, gwarantując coś z gatunku swoistego odpowiednika punktów Dota Pro Circuit. Wtedy ten cały natłok zmagań związany byłby bezpośrednio z tym najważniejszym turniejem, nie stanowiąc odrębnego, niepowiązanego i odciągającego od głównego dania produktu. A tak odnoszę wrażenie, że podejście „każdy sam sobie rzepkę skrobie” paradoksalnie nie pomaga nikomu i bardziej zniechęca do oglądania kolejnych potyczek. Major nie przyciąga już nawet pulą nagród, bo milion dolarów w kontekście najważniejszej imprezy na scenie brzmi śmiesznie, a może nawet tragikomicznie. Może nie wspominajmy już o Docie, bo jeśli przypomnimy, że podczas ostatniego The International w sumie można było wygrać 25,5 miliona dolarów, to niektórym może zrobić się naprawdę słabo. Ale już na wspomnianych Worldsach było to 6,5 miliona – nawet jeśli założymy, że w trakcie roku mamy dwa Majory, które składają się na dwa miliony dolarów, to i tak wychodzi nam kwota ponad trzykrotnie niższa od tej w LoL-u. Zresztą nie ma co szukać na obcych podwórkach. Światowe finały WESG 2017 – 1,5 miliona dolarów. ELEAGUE CS:GO Premier 2018 – milion dolarów. Finały ESL Pro League Season 8 – 750 tysięcy dolarów. Tak, tak, mili państwo, organizowane przez Valve zawody wcale nie rozbudzają wyobraźni ogromem pieniędzy, jakie można zarobić. Ba, włodarze z Chin w minionych latach przebili nawet próg miliona, chociaż na ich zawodach grywają potęgi z takich krajów, jak Tajlandia czy Algieria. W moim wypadku to na pewno po części także obecna pozycja polski na światowym podwórku. Podczas niedawnego wywiadu dla Cybersportu (który zresztą polecam, bo mój) Piotr „izak” Skowyrski mówił o efekcie Małysza i być może podobne jest w tym wypadku. Gdyby nie sukcesy Roberta Kubicy, Formuła 1 nie byłaby transmitowana w przeszłości w telewizji naziemnej w naszym kraju, gdyby nie obecne wyniki naszej kadry skoczków narciarskich, transmisje z zawodów Pucharu Świata nie gromadziłby przed telewizorami całych rodzin, a gdyby nie legendarna wręcz pozycja to wiele osób na esport by w ogóle nie spojrzało. Teraz natomiast żyjemy w czasach, gdy Polska stała się CS-owymi peryferiami, niezdolnymi do rywalizacji z największymi. A gdy nie ma tego dreszczyku emocji związanego z grą rodzimej ekipy wśród najlepszych, to i ekscytacja całą imprezą jest znacznie mniejsza. Kiedyś VP było w absolutnym topie, dziś powstaje od nowa, a następców nie ma. Na koniec dodam, że może to też kwestia większej świadomości. Bo kiedyś człowiek nie interesował się tym wszystkim, nie zagłębiał w tajniki sceny i nie analizował wszystkiego – po prostu siadał przed komputerem i emocjonował się kolejnymi zagraniami najlepszych zawodników świata. Tutaj wracamy więc do wieku – może to jednak starość? A może po prostu rozsądek, który nakazuje zauważyć, że hype wokół Majora był sztucznie pompowany i z upływem lat coraz bardziej widać, że turnieje Valve nie mają niczego, co odróżniałoby je w większym stopniu od DreamHack Masters czy też ESL One. Zapewne da się to jakoś zmienić, ale niedawne decyzje Valve o powiększeniu grona uczestników czy też wydłużeniu zawodów wskazują, że Gabe Newell i spółka niekoniecznie muszą zdawać sobie sprawę co dolega ich eventom. Albo gorszy scenariusz – są tego świadomi, ale niewiele z tym robią. Każdy z nas, młodych ludzi setki razy słyszał od rodziców, czy dziadków ten właśnie zwrot. Lubię słuchać opowiadań moich babć i dziadka o tym, jak było za ich młodości, ale czy naprawdę wszystko było lepsze niż teraz? Wiele spraw się zmieniło, ale czy wszystko naprawdę wcześniej było lepsze tak, jak mówią starsze pokolenia. Edukacja Oczywistym jest, że szkolnictwo w naszych czasach jest łatwo dostępne dla wszystkich, wystarczą chęci i można wspinać po szczeblach edukacji. Niestety w czasach naszych babć, szczególnie na wsi, edukacja była czymś drugorzędnym. Kiedy zapytałam babcię, jak to było, gdy ona się uczyła, powiedziała, że studia to było miejsce dla miastowych dzieciaków z bogatszych rodzin. „Na wsi o studiach mógł myśleć ktoś, kto miał dużo morgów pola (majątku), jeśli ktoś był biedniejszy o wyższym szkolnictwie mógł tylko pomarzyć”. Dziś ja, mimo że mieszkam na wsi, a moja rodzina nie ma hektarów pól uprawnych, czy wielkiego gospodarstwa, mogę chodzić do liceum, a myśl o studiach, jest planem, a nie marzeniem niemożliwym do spełnienia. Medycyna Na sprawdzianach z historii czy geografii na pytanie, „co było przyczyną dużej śmiertelności kilkadziesiąt lat wstecz?” pierwszą odpowiedzią jest: słabo rozwinięta medycyna. Mimo tego, że w Polsce na wizytę u specjalistów trzeba czekać nieraz wiele miesięcy, nie możemy narzekać. Kiedyś lekarstwa były drogie, wizyty u lekarzy trudno dostępne, a wiele chorób nieuleczalnych. Dzisiaj też mamy choroby, z którymi trzeba się zmagać całe życie lub przez nie umrzeć, ale jest ich o wiele mniej. Choroby, które dawniej „zbierały żniwa” na całym świecie dziś są tylko wspomnieniem. W dzisiejszych czasach nawet epidemie nowych chorób są szybko niwelowane. Nie zabierają tak dużej części populacji jak dawniej. Technologia Telewizja, komputery, telefony komórkowe czy Internet codziennie stają się coraz lepsze, co jest zarazem dobre, ale też i złe. Sprzęty elektroniczne są coraz wygodniejsze, bardziej wszechstronne, ale czy też nie bardziej uzależniające? Nie wyobrażam sobie dnia, bez słuchania muzyki z telefonu w drodze do szkoły, czy sms-owego i „fejsbuczkowego” kontaktu ze znajomymi. Nawet teraz, kiedy piszę, korzystam z udogodnienia, którym jest komputer i słucham muzyki puszczonej z Internetu. Jednak gdy rodzice byli w moim wieku, takie rzeczy do niczego nie były nikomu potrzebne. Jeśli chodzi o technologie, czasy zmieniają się z roku na rok. W moim domu pierwszy telefon komórkowy pojawił się, gdy byłam w 3 klasie podstawówki, mój tata dostał go od swojego brata. Telefon był wykorzystywany, ale niekoniecznie potrzebny. Zawsze, kiedy przejeżdżamy obok miejsca, gdzie mieszkał mój tata, gdy był mały, opowiada mi, gdzie bawił się w chowanego, gdzie zjeżdżał na sankach, czy jak to na Stawie Browarnym jeździł na łyżwach. Mimo, że od czasu, kiedy byłam małą dziewczynką, minęło niewiele, dzieci bardzo się zmieniły. Kiedy odwiedzam moją starą szkołę, coraz częściej widzę młode osoby z telefonami w ręce. Moja babcia często powtarza, że ona już nie może patrzeć na to, ile czasu traci się na tak zbędne rzeczy. Przyznajmy sobie szczerze, oglądanie filmików z kotami w Internecie jest zbędne w naszym życiu. Czy skoro nasi rodzice potrafili przeżyć o jednej bajce dziennie, którą była wieczorynka, my naprawdę potrzebujemy ciągle oglądać powtórki jakichś programów w telewizji? Czy skoro nasi dziadkowie radzili sobie bez komputerów i Internetu, my też nie możemy? Popatrzmy prawdzie w oczy, jedne sprzęty elektroniczne przyzwyczają nas do wygody, „skracają wykonywane czynności”, bądź wykonują je za nas, ale zaoszczędzony czas odbierają nam inne nowinki techniczne. Ludzie nie potrafiliby się tak szybko odzwyczaić od technologii, która jest wokół nas, ale czy nie warto więcej czasu poświęcać ludziom, tak, jak to było dawniej. Życie ludzi Życie na wsi, które przeżywam ja, jest kompletnie inne niż życie mojej babci w wieku nastoletnim. Nie mam jakichś szczególnych obowiązków, jeśli chodzi o pracę na podwórku, na naszej działce sieje się coraz mniej warzyw, za mojego życia nie hodowaliśmy żadnych zwierząt. Jednak za czasów naszych babć było to nie do przyjęcia, moja babcia opowiada, że gdy była młoda, musiała jeździć w pole, opiekować się młodszą siostrą, zajmować domem, a nie tak, jak ja teraz „tylko się szwendam po tym domu”. Teraz my, młodzi ludzie, narzekamy, gdy rodzice każą nam coś zrobić, ale spójrzmy prawdzie w oczy, w porównaniu do naszych babć czy dziadków, mamy naprawdę niewiele obowiązków. Podobnie jest z przemieszczaniem się, samochody, autobusy, pociągi, dawniej było o wiele mniej aut, więc ludzie więcej chodzili piechotą. Moja babcia zawsze, gdy jedziemy do jej rodzinnego domu powtarza, że ona to dawniej do Rzeszowa ze swojej wsi na nogach chodziła, gdy potrzebowała czegoś z miasta. Teraz ludzie narzekają, gdy zaparkują gdzieś dalej od miejsca docelowego. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do wygody, jeżdżenia wszędzie autami, czy innymi środkami transportu. Wszystko się zmienia, my nie możemy tego zatrzymać, możemy jedynie nie poddawać się do końca technologii i wygodzie, żeby nie skończyć, jak ludzie w bajce „Wall-e”. Kiedyś może moje wnuki będą się zastanawiać, jak to było w moich czasach, tak, jak my teraz możemy sobie jedynie wyobrazić życie naszych dziadków. Czas płynie, życie się zmienia, ludzie przemijają, ale nie zapominajmy, że gdyby nie to, co wydarzyło się kiedyś, teraz nie mielibyśmy tego, co nas otacza, a to, co wynajdujemy teraz, zmienia przyszłość. No niestety, wydawaÅ‚o siÄ™ że szczepionki to zakoÅ„czÄ… na dobre, ale nawet nie nowe warianty mnie martwiÄ…, bo zdaje siÄ™ że każda szczepionka jakoÅ› tam na nowe warianty dziaÅ‚a, gorzej lub lepiej, ale ciężkie/Å›miertelne przypadki ogranicza prawie do zera, ale żeby pandemia siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a w tym roku, Pfizer, Moderna i AstraZeneca musiaÅ‚yby dostarczać w 100% to co obiecujÄ… (a widać jak to idzie), plus musiaÅ‚yby być zaakceptowane szczepionki Johnson&Johnson, Curevac i Novavax szybko i ci producenci również musieliby dostarczać wszystko co obiecujÄ…. A jakoÅ› nie wierzÄ™ że ten scenariusz siÄ™ w peÅ‚ni speÅ‚ni, bo gdyby siÄ™ spieÅ‚niaÅ‚y deklaracje producentów na pierwszy kwartaÅ‚, to już byÅ›my zaraz mieli zaszczepionÄ… całą ochronÄ™ zdrowia, nauczycieli i wszystkich 60+... Ile razy zdarza nam się słyszeć lub nawet wypowiadać frazesy: „Kiedyś to były czasy!” „Kiedyś było lepiej” albo „Za moich czasów nie było tyle zła”. Nie ma co się oszukiwać – w psychologii jest opisany mechanizm idealizacji wspomnień. Każdy chyba wpada w pułapkę tej reguły. Zazwyczaj idealizujemy dzieciństwo. Tak jak Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” 🙂 I mnie, choć do wieszcza mi daleko, zdarza się pójść w sielską przeszłość, kiedy teraźniejszość nazbyt doskwiera. Bo rzeczywiście dzieciństwo miałam błogie, ale na dorosłość czy dojrzałość nie mogę narzekać, bo tak jak wtedy, tak i teraz mam wokół siebie blisko dobrych ludzi. A to nie zaszczyty, majątek, tylko ludzka życzliwość płynąca od najbliższych buduje nasze nastawienie do świata i poczucie świat był kiedyś lepszy? Nie, ludzie są ludźmi i mają te same słabości niezależnie od czasów. „No, cóż… Ludzie jak ludzie… w zasadzie są jacy byli, tylko problem mieszkaniowy ma na nich zgubny wpływ…” – mówi Woland w teatrze Varietes, patrząc na mieszkańców XX -wiecznej Moskwy. A wiedział niejedno!Dziś po prostu zło jest głośniejsze niż kiedykolwiek. Tak jak ludzka głupota. Bo media je niosą do naszych oczu i uszu z prędkością światłowodów. Kiedyś też byli hejterzy, tylko nie było internetu, a swoje frustracje wypisywali na drzwiach publicznej kiedyś była tak samo rozwydrzona jak dziś. Sama pamiętam swoje fochy, skłonność do pyskowania czy szokowania otoczenia strojem. Pamiętam skargi wychowawczyni, że „robię miny”, pierwsze ściąganie na klasówce. Pamiętam też próbę przemycenia wina na własne 15. urodziny i oszukiwanie rodziców, że idę robić gazetkę szkolną, gdy tymczasem spotykałam się z chłopakiem. Pamiętam „niegrzeczne” imprezy. Pamiętam pierwsze papierosy, o dziwo palone w domu, tylko przy otwartym oknie (rodzice, wówczas palacze, i tak niczego by nie wyczuli). Pamiętam wiele grzechów i występków, dlatego, kiedy patrzę na moich uczniów, wychowanków, to widzę, że są tacy jak ja. Tylko, ku mojemu utrapieniu, kilkadziesiąt lat właśnie chyba za tą młodością tęsknimy, gdy mówimy: „Kiedyś to były czasy!”Jednak teraz też są czasy, może inne, ale wciąż nasze! Tak jak „ta nasza młodość” – druga, potem trzecia… Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

kiedyś to były czasy teraz nie ma czasów